Sroga zima przyniosła ze sobą kichanie i prychanie. Dawid jak zawsze dzielnie walczy z kaszlem i katarem, ale walka nie jest łatwa, zwłaszcza podczas snu, gdy zatkany nos przeszkadza swobodnie oddychać. Infekcja niestety wyłączyła Dawidka z wszelkich zajęć i kliku atrakcji. Musieliśmy przesunąć chwilowo wyjście na sanki, odwołać wizytę w przedszkolu i naszą obecność na wigilii w naszym hospicjum. Nas również choróbsko nie ominęło i każdy w domu mniej lub więcej odczuwa jego skutki. Mamy nadzieję, że przeziębienie szybko minie i Dawid będzie mógł skorzystać jeszcze z zimowej aury.
Nasz Maluch z racji swojego wieku i bystrego rozumku zaczyna zadawać coraz więcej pytań. Zazwyczaj są to pytania, które dzieci w wieku 3-4 lat zadają najczęściej i wynikają one z ciekawości świata i ludzi. Niestety ostatnimi czasy Dawidkowi zdarza się coraz częściej łączyć swoje niepowodzenia lub brak możliwości zrobienia czegoś z chorobą, która go dopadła. Czasem słyszymy, że nie potrafi być taki jak ktoś inny, bo nie może biegać lub nie może czegoś zrobić, bo nie ma tyle siły. Oczywiście takie stwierdzenia nie pozostają bez naszej odpowiedzi mimo, że nie jest łatwo powstrzymać emocje w takich sytuacjach. Tłumaczymy, jak tylko najlepiej potrafimy, starając się dodać mu przy tym otuchy i siły do walki z „Goliatem”. Zdajemy sobie sprawę, że takich sytuacji będzie z czasem więcej i nie będą to pojedyncze pytania, ale dłuższe rozmowy, a my musimy być na nie przygotowani.
Dawid znów rozpoczął cotygodniowe zajęcia z wczesnego wspomagania rozwoju w przedszkolu. W tym roku zajęcia są jeszcze ciekawsze i przede wszystkim mają bardziej „towarzyski” charakter, ponieważ poza zajęciami indywidualnymi są też wspólne zajęcia z innymi dziećmi. Nowe zajęcia bardzo przypadły do gustu Dawidkowi. Panie przedszkolanki dwoją się i troją, żeby dzieciaczki miały jak najwięcej atrakcji, jednocześnie ucząc się i rozwijając poprzez zabawę. Jakiś czas temu Dawid miał zajęcia indywidualne z ciocią Kasią – logopedą. Były to pierwsze „w pełni” indywidualne zajęcia, ponieważ Dawid ustalił z ciocią, że Mama ma poczekać na korytarzu. Męska decyzja 😉
Korzystając z jeszcze dość ciepłych weekendów, na początku września wybraliśmy się na wieś. Ciocia Krysia i Wujek Stefan przyjęli nas bardzo bardzo serdecznie (Dawid i Tata byli u nich pierwszy raz) mimo bardzo późnej pory przybycia spowodowanej kłopotami z trafieniem. Następnego dnia rano, Dawid poznał kuzyna Czarka, zapalonego „farmera”, który uwielbia jeździć traktorem. Wspólnie z nim Dawid bawił się w różne gry i zabawy, wymyślane przez Ewę – mamę Czarka. Od samego początku pobytu w Lipinkach nasz Maluch miał tylko jeden cel. Zobaczyć „farmę”, czyli wszystkie mieszkające u Cioci i Wujka zwierzęta. Tak więc nasz Dawidek zapoznał się z byczkami, świnkami, pieskami, bażantami i kurkami. Nasi Gospodarze ugościli nas naprawdę z sercem na dłoni, za co im serdecznie dziękujemy. Nic dziwnego, że Dawidowi nie specjalnie spieszyło się na powrót do domu. Niestety weekend szybko minął i trzeba było wracać….do szarej rzeczywistości.
W połowie sierpnia nadszedł dłuuuugo oczekiwany urlop i wreszcie mogliśmy poświęcić cały swój czas Dawidkowi. Na celownik wzięliśmy Karpacz. Wspaniałe miasteczko i piękna okolica, a poza tym, sporo atrakcji dla naszego Malucha. Odwiedziliśmy m.in. Muzeum Zabawek w Karpaczu, Westernowe Miasteczko w Ściegnach, Cyrkland w Miłkowie i Park Miniatur w Kowarach. Dawid był pod wrażeniem i codziennie rano pytał, „co dziś będziemy oglądać?”. Niestety tydzień minął bardzo szybko i trzeba było wracać do domu.W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze Ciocię Bognę, Wujka Romana, Nikolę i Weronikę (niestety z Weroniką nie mieliśmy przyjemności się spotkać ponieważ była na wyjeździe), czyli wspaniałą rodzinkę, która w ubiegłym roku podarowała nam Bonitę. Pozdrawiamy was serdecznie i dziękujemy za ugoszczenie. Podsumowując, urlop był bardzo udany i oczywiście szkoda, że tak krótki. Najważniejsze, że sprawił tak dużo radości naszemu Dawidkowi.
Już 3 latka skończył nasz Urwis. Urodzinowe przyjęcie wypełnione było oczywiście życzeniami, prezentami, tortem i dmuchaniem świeczek. W tym roku na stole zagościł statek piracki, z żaglami, armatami i piratami – wykonania Mamy i Babci Gosi. Dawid był nim zachwycony, o prezentach nie wspominając. Nie wiedział w co ma włożyć swoje malutkie rączusie. Ostatecznie najbardziej przypadła do gustu gra w piłkarzyki, chociaż na zmianę bawił się wszystkim co było w zasięgu jego wzroku. Dla Dawidka, był to z pewnością dzień pełen wrażeń. Dla nas dzień pełen radości, bo nic nie cieszy rodzica jak uśmiech na twarzy dziecka. Syneczku, dużo dużo zdrowia, wielu wspaniałych, radosnych chwil i mnóstwa urodzinowych jubileuszów.
7 czerwca (poniedziałek) Dawid rozpoczął długo oczekiwany turnus rehabilitacyjny w Dzierżążnie (jak pamiętacie listopadowy pobyt odpadł z/w na tymczasowe zamknięcie oddziału, a styczniowy z powodu choroby Dawidka). Nasz Maluch nie krył zadowolenia z wyjazdu, zwłaszcza, że zapowiedział swój pobyt również Marek – kolega z poprzedniego turnusu. Niestety radość nie trwała długo, ponieważ już w czwartek były u Dawida widoczne oznaki przeziębienia (Mama przeczuwała coś już w środę wieczorem, ale naszych – jak się później okazało – słusznych obaw nie potwierdził lekarz). W czwartek rano byliśmy gotowi zabrać Małego z Dzierżążna zwłaszcza, że nie mają tam środków i lekarstw do leczenia infekcji u dzieci, ponieważ jest to jedynie szpital rehabilitacyjny. Pani Doktor postanowiła jednak poczekać i zrobić Dawidkowi badania krwi, morfologię i trochę go poobserwować. Ostatecznie mieliśmy odebrać naszego Łobuziaka w Piątek do południa. W przypadku SMA, każda choroba, nawet niewielkie przeziębienie bez podania odpowiednich leków i dokładnego drenażu może rozwinąć się w bardzo szybkim tempie. Tak też się stało. Trudno opisać naszą konsternację i szok, kiedy około godziny 20.00 zadzwoniła Babcia Gosia z informacją, że lekarz ocenia stan Dawida na ciężki, a nawet zagrażający życiu i sugeruje natychmiastowe zabranie dziecka do szpitala. Zerwaliśmy się na równe nogi i około 21.00 byliśmy już w Dzierżążnie. Okazało się, że w międzyczasie Pani Doktor chciała już nie czekając na nas wezwać karetkę i zawieść Małego do szpitala. Na szczęście Babcia stanowczo odmówiła i kazała czekać na nas. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, Dawid był bardzo zmęczony, zapłakany i bardzo trudno mu się oddychało z racji dużych ilości zalegającej wydzieliny. Mama zachowała zimną krew, i przystąpiła do akcji. Porządnie oklepała plecy, odessała i przytuliła. Pomogło, Dawid był już spokojny i zdecydowanie lepiej oddychał. Postanowiliśmy zabrać Małego do domu i nie zawozić do szpitala, gdzie mógłby złapać inną infekcję chyba, że faktycznie zajdzie tak konieczność. Po konsultacjach telefonicznych z naszą nieocenioną doktor Anią, Pani Ordynator wypisała nam skierowanie do szpitala i puściła do domu. Oczywiście musieliśmy podpisać oświadczenie, że rezygnujemy z odwiezienia synka do szpitala na własną odpowiedzialność. Szkoda, że pomoc obsługi szpitala nie była tak skrupulatna wcześniej, co spowodowało, że Dawida zastaliśmy w tak złym stanie. Konsekwencją tego był pierwszy spadek saturacji u Dawida. W tej chwili Dawidek jest już zdrowy, a my mamy nadzieję na możliwie szybkie dokończenie turnusu w Dzierżążnie. Ps. Na wypisie ze szpitala podano rozpoznanie: obustronne zapalenie płuc, co po kontroli dr Ani okazało się jedynie infekcją górnych dróg oddechowych.
W piątek 04 czerwca w ramach ogólnoświatowej imprezy odbył się w gdańskim ZOO „Wieczór Marzeń” dla dzieci znajdujących się pod opieką pomorskich hospicjów. Nie mogliśmy przegapić takiego wydarzenia zwłaszcza, że Dawid uwielbia zwierzęta. Atrakcji było naprawdę sporo. Zaczęliśmy od wizyty w Małym ZOO, gdzie Nasz Maluch z nieukrywaną radością oddawał się wraz z kuzynkami Alą i Olą karmieniu kóz. Potem przyszedł czas na wycieczkę kolejką po ZOO i obserwację jego domowników, a przy okazji przekąszenie małego coś niecoś. Po przejażdżce udaliśmy się na plac zabaw, gdzie słuchaliśmy śpiewu Indian, malowaliśmy twarze i robiliśmy sobie zdjęcia z różnymi ciekawymi osobami, np. Prezydentem Gdańska, czy Dyrektorem ZOO. Kolejna atrakcja, która na nas czekała, to krótkie przejażdżki na motorach; ścigaczach, harleyach i innych. Z początku Dawid nie wyrażał szczególnej chęci do jazdy, ale ostatecznie zdecydował, że pojedzie z mamą i z pewnością nie żałował. Po krótkim poczęstunku na koniec imprezy pełni fantastycznych wrażeń udaliśmy się do domu. To był naprawdę udany wieczór zwłaszcza, że Dawidek był tym razem o rok starszy (w ubiegłym roku też odbyła się podobna impreza) i widać było, że sprawia mu to wszystko ogromną przyjemność. Z pewnością niewielka część dokumentacji fotograficznej z tego wieczoru znajdzie się w naszej galerii.
W sobotę 29.05 z okazji Dnia Dziecka, z inicjatywy Polskiego Klubu Morskiego odbyła się impreza żeglarska, której główną atrakcją był rejs od Gdańskiej Twierdzy Wisłoujście do Długiego Pobrzeża i z powrotem. Razem z Dawidkiem i innymi uczestnikami imprezy mieliśmy ogromną przyjemność popłynąć w ten rejs łodzią motorową o nazwie „TERAN”, należącą do Państwa Teresy i Andrzeja, którzy razem ze swoją córką niezwykle miło ugościli nas wszystkich na swojej jednostce. Dawid był zachwycony tą przygodą i obserwował uważnie wszystko dookoła przez cały, blisko półtora godzinny rejs. Widoki były niezwykłe, piękne jachty, ogromne kontenerowce, żurawie stoczniowe i wspaniały widok Długiego Pobrzeża z pięknymi kamienicami. Dawidek wypytywał o wszystko co przykuło jego uwagę. Dla wszystkich płynących była to z pewnością niezapomniana przygoda. Dawid był gotów do jej powtórzenia tuż po zejściu z łodzi (podobnie jak my). Dziękujemy organizatorom i załodze „TERANA” za niezwykle fajną imprezę.
Chcielibyśmy bardzo serdecznie podziękować Siostrze Dolores z naszego Hospicjum, dzięki której Dawid może dalej otrzymywać witaminy i suplementy diety niedostępne na polskim rynku, a których zapas niestety jakiś czas temu nam się skończył. Ciocia Siostra (jak nazywa ją Dawidek) zdobyła dla nas potrzebne lekarstwa z pomocą Sióstr Zakonnych z Francji i Włoch. Im również serdecznie dziękujemy za pomoc i zaangażowanie. Dzięki temu wspaniałemu podarunkowi Nasz Synek ma zapas potrzebnych witamin na kolejne kilka miesięcy. Serdeczne, serdeczne podziękowania, a przy okazji tych podziękowań prosimy jeszcze Drogie Siostrzyczki o modlitwę za naszego Malucha.
Ostatnie komentarze